Jak zacząć, kiedy ogrom pracy cię przytłacza? część 2.

część 2. (część 1.)

Podzielenie na części, takie podstawowe, bardzo ogólne, sprawia, że możesz później skupić się tylko na pojedynczej, dużo prostszej części.

Podziel jeszcze raz

A jeśli masz wrażenie, że ta część jest też zbyt skomplikowana, to podziel ją jeszcze bardziej.

I wykonuj te dzielenie, dopóki nie odczujesz, coś w stylu „OK, to łatwe,” „zaraz to ogarnę”.

Zapisz, zrób listę tego co masz zrobić

Samo podzielenie może nie wystarczyć, jeśli części jest zbyt dużo, bo i tak trzymasz wszystko w głowie. Zrób listę i przerzuć skupienie na pojedynczym zadaniu.

Dodatkową zaletą list jest to, że można sobie zaznaczać wykonane zadanie.

O, jak ja lubię to robić. To jak nagradzanie samego siebie, za wykonanie zadania.

Samo patrzenie później na listę wykonanych już zadań, motywuje do wykonania kolejnego.

Określenie czasu

Dlatego, tak bardzo lubię krótkie zadania. Mogę się ich bardzo szybko pozbyć, wyrzucić z głowy. Zostawić tylko myśl, że coś już zrobiłem. Tę dobrą myśl, która sprawia, że czuję się dobrze.

Krótkie etapy pozwalają też zaplanować odpowiednio całe zadanie. Zaplanować, czyli umieścić w czasie (o planowaniu na pewno znajdziesz też post na tym blogu).

O ile na początku, zanim przystąpiłeś do działania, mogłeś mieć myśli typu „tego się nie da zrobić”, „to jest niewykonalne” albo „nie mam tyle czasu na to.” To po przyjrzeniu się wszystkim etapom z listy, okazuje się, że najczęściej nie potrzebujesz aż tyle czasu. I zadanie jest całkiem wykonalne.

Co więcej mając krótkie punkty do zrealizowania jesteś w stanie zaplanować sobie odpowiedni czas na każdy z nich. I zajmować się kolejnym, dopiero po wykonaniu poprzedniego.

Albo przerywać w odpowiednim czasie, gdy czas przeznaczony na dany punkt się skończył. Odświeżyć umysł i z zupełnie świeżym podejściem zająć się kolejnym punktem.

Daj mi znać, proszę, jakie ty masz podejście do tych „niechcianych” zadań i czy masz swój system na to.

Jak zacząć, kiedy ogrom pracy cię przytłacza?

część 1. (podzieliłem na części, bo … sam doczytasz)

Z pewnością zdarzało ci się, że miałeś do wykonania jakąś ciężką lub bardzo skomplikowaną pracę, na myśl której odechciewało ci się wszystkiego. Jak tylko pomyślałeś o tym, że będziesz musiał to zrobić, to już byłeś zmęczony. Jeszcze nie zacząłeś, a już czułeś, że masz dość.

Ja mam podobnie. Zdarza mi się, że jak zaplanuję … może zaplanuję, to złe słowo w tym miejscu. Jak mam do wykonania coś bardzo skomplikowanego, to czasami odechciewa mi się już na początku.

A najbardziej wkurzające w tym jest to, że jak już skończę, to zwykle myślę o tym zadaniu: „Ech, nie było tak ciężko. Po co ja się w ogóle tym przejmowałem. Mogłem od razu zacząć.”

Te końcowe myśli spowodowały, że chciałem sobie to usystematyzować, tak aby w przyszłości nie mieć tego problemu. Z każdą pracą przecież i tak sobie można poradzić, ale o wiele lepiej będzie wykonana przy właściwym podejściu.

Pierwsza sprawa to zobowiązanie. Kiedy awansujesz w pracy ze stanowiska szeregowego pracownika na menadżera, to nagle zmienia się podejście do wyzwań. Wcześniej mogłeś pomyśleć, może ktoś inny zajmie się tym bagnem (powiedzmy, że jakieś śmierdzące zadanie jest do wykonania). Teraz już nie ma pytania może ktoś inny. Teraz pojawia się, kiedy mój zespół rozpocznie pracę nad tym.

Podobne podejście mam do tych „niefajnych” spraw osobistych, które muszę załatwić.

Nie odkładam w nieskończoność, bo to tylko obciąża mi głowę (wrzucanie kolejnej rzeczy do plecaka nie pomaga – napiszę o tym, bo to też super temat). Teraz bardziej zastanawiam się nad tym, jak tę sprawę, te zadanie wykonać w sposób bardziej systematyczny. 

Motywacja

O samej motywacji napiszę oddzielny post.

Owszem, czasami to nie jest coś skomplikowanego. Czasami jest to tylko do wykonania telefon. W takim przypadku motywuje mnie oczyszczenie mojego plecaka z rzeczy, która mi ciąży.

W przypadku skomplikowanych spraw, rozbijam je na mniejsze części. Uwielbiam proste i krótkie zadania. Są świetne dla mojego mózgu.

Rozbicie na części

Samo rozbicie jakiegoś zadania na części, już daje mi poczucie, że zacząłem coś robić. I jest to trochę oszukiwanie mojego mózgu. Bo z jednej strony daje mu coś, co jeszcze nie jest tym konkretnym zadaniem (przed czym się bardzo opiera). A z drugiej rozbicie jest już pracą, więc czuję się dobrze, a na koniec zmotywowany.

Całość przytłacza

Bardzo często, jeśli coś jest wielkiego i skomplikowanego, to sama myśl o tym męczy. Nie możemy, tak po prostu wrzucić sobie do szufladki aktualne myśli i przeskoczyć do innej części zadania z czystym umysłem. A później znowu powrócić z czystym i wykorzystać myśli, które umieściliśmy wcześniej w szufladkach.

I to powoduje ból głowy u wielu osób. Zdarzyło ci się powiedzieć „nie ogarniam” tego?

Jak to się dzieje, że po jakimś czasie, radzisz sobie z tym zadaniem zupełnie bez problemu? Nie zadajesz sobie podstawowych pytań?

wkrótce część druga

Dlaczego „przeciętny” facet

Dlaczego „przeciętny” facet

Otaczają nas reklamy „super”, „hiper”, „top”
Wszystko musi być „naj”

A ja mam propozycję – postaraj się być chociaż przeciętnym.

Myślisz, że to takie łatwe?
Zapewne, pukasz się teraz w głowę i myślisz, że jestem niepoważny.
Jaki to problem być przeciętnym i po co komu być przeciętnym.

Proponuję wziąć przykład piłkę nożną.
Jeśli zadałbym ci pytanie: Jakie są twoje umiejętności?

Przeciętne? Takie średnie?
Większość osób tak właśnie by odpowiedziała. Nikt nie lubi przyznawać się do tego, że jest w czymś po prostu słaby.

Ale czy grasz w Ekstraklasie? Nie, a ile ci brakuje.
Bo jeśli najlepsi grają w najlepszych klubach świata, przeciętni w ekstraklasie? To jak daleko ci do przeciętnych?

I tutaj za piłkę możesz podstawić dowolną dziedzinę.
To wcale nie tak łatwe być przeciętnym.

No ale wracając do różnicy pomiędzy top i przeciętnym. Dlaczego nie starać się być najlepszym?
Dlaczego nie, jeśli masz ochotę, to działaj. Chodzi o ilość włożonej pracy.

Bycie przeciętnym, to dobry początek. Jeśli poczujesz, że chcesz więcej to działaj.

Uwielbiam Zasadę Pareta (zasada 80/20 lub 80 na 20)
Jeśli już o niej słyszałeś kilka razy, to pewnie zauważyłeś, że każdy ją „podkłada” według swojego uznania.

Mnie motywuje – 80% efektu daje 20% pracy.
To znaczy, że żeby być w 80% „naj” wystarczy tylko 20% pracy.
Jeli potrzebujesz być „top” w jakiejś dziedzinie to szykuj się na bardzo ciężką pracę.

Nie, tam nie ma mowy o ogromnym wpływie szczęścia (o szczęściu też napiszę, bo to jest bardzo ciekawy temat) i talentu.
Chciałem napisać „większość”, ale nie znam większości. Więc z książek, które przeczytałem, dowiedziałem się, że systematyczna praca na pierwszym miejscu.

Przekonałem cię chociaż trochę?

Mam ochotę zmienić obraz ludzi przeciętnych.

Nie grubych czy chudych, ale takich, którzy pracują nad tym, żeby być przeciętnymi.
Nie biednych czy bogatych, ale takich, którzy nie oczekują na wypłatę, jak chcą to kupują i obiecują sobie, że kiedyś im się poszczęści w lotto.