część 1. (podzieliłem na części, bo … sam doczytasz)
Z pewnością zdarzało ci się, że miałeś do wykonania jakąś ciężką lub bardzo skomplikowaną pracę, na myśl której odechciewało ci się wszystkiego. Jak tylko pomyślałeś o tym, że będziesz musiał to zrobić, to już byłeś zmęczony. Jeszcze nie zacząłeś, a już czułeś, że masz dość.
Ja mam podobnie. Zdarza mi się, że jak zaplanuję … może zaplanuję, to złe słowo w tym miejscu. Jak mam do wykonania coś bardzo skomplikowanego, to czasami odechciewa mi się już na początku.
A najbardziej wkurzające w tym jest to, że jak już skończę, to zwykle myślę o tym zadaniu: „Ech, nie było tak ciężko. Po co ja się w ogóle tym przejmowałem. Mogłem od razu zacząć.”
Te końcowe myśli spowodowały, że chciałem sobie to usystematyzować, tak aby w przyszłości nie mieć tego problemu. Z każdą pracą przecież i tak sobie można poradzić, ale o wiele lepiej będzie wykonana przy właściwym podejściu.
Pierwsza sprawa to zobowiązanie. Kiedy awansujesz w pracy ze stanowiska szeregowego pracownika na menadżera, to nagle zmienia się podejście do wyzwań. Wcześniej mogłeś pomyśleć, może ktoś inny zajmie się tym bagnem (powiedzmy, że jakieś śmierdzące zadanie jest do wykonania). Teraz już nie ma pytania może ktoś inny. Teraz pojawia się, kiedy mój zespół rozpocznie pracę nad tym.
Podobne podejście mam do tych „niefajnych” spraw osobistych, które muszę załatwić.
Nie odkładam w nieskończoność, bo to tylko obciąża mi głowę (wrzucanie kolejnej rzeczy do plecaka nie pomaga – napiszę o tym, bo to też super temat). Teraz bardziej zastanawiam się nad tym, jak tę sprawę, te zadanie wykonać w sposób bardziej systematyczny.
Motywacja
O samej motywacji napiszę oddzielny post.
Owszem, czasami to nie jest coś skomplikowanego. Czasami jest to tylko do wykonania telefon. W takim przypadku motywuje mnie oczyszczenie mojego plecaka z rzeczy, która mi ciąży.
W przypadku skomplikowanych spraw, rozbijam je na mniejsze części. Uwielbiam proste i krótkie zadania. Są świetne dla mojego mózgu.
Rozbicie na części
Samo rozbicie jakiegoś zadania na części, już daje mi poczucie, że zacząłem coś robić. I jest to trochę oszukiwanie mojego mózgu. Bo z jednej strony daje mu coś, co jeszcze nie jest tym konkretnym zadaniem (przed czym się bardzo opiera). A z drugiej rozbicie jest już pracą, więc czuję się dobrze, a na koniec zmotywowany.
Całość przytłacza
Bardzo często, jeśli coś jest wielkiego i skomplikowanego, to sama myśl o tym męczy. Nie możemy, tak po prostu wrzucić sobie do szufladki aktualne myśli i przeskoczyć do innej części zadania z czystym umysłem. A później znowu powrócić z czystym i wykorzystać myśli, które umieściliśmy wcześniej w szufladkach.
I to powoduje ból głowy u wielu osób. Zdarzyło ci się powiedzieć „nie ogarniam” tego?
Jak to się dzieje, że po jakimś czasie, radzisz sobie z tym zadaniem zupełnie bez problemu? Nie zadajesz sobie podstawowych pytań?
wkrótce część druga